Skąd my to znamy – gdybym zarabiał X miesięcznie, to moje problemy by zniknęły. Albo tak – rzuciłbym w cholerę tę robotę, gdybym tylko wygrał „X” na loterii. Wyobraźmy sobie jak cudownie wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy mogli pewnego dnia przyjść do pracy i powiedzieć: „A mi to lotto”. Cudownie, nieprawdaż? Z przykrością muszę niestety stwierdzić, że nie.

Pewnie okrzykniecie mnie bluźniercą, ale muszę wam powiedzieć, że gdybym mógł podarować wam 10 000 000 złotych, a należelibyście do osób, które mogłyby się podpisać pod powyższymi stwierdzeniami, to dla waszego dobra bym tego nie zrobił.
DLACZEGO!!? Spytacie pewnie niedowierzając, co właśnie przeczytaliście. Dlatego, że nie jesteście gotowi. Dlatego, że pieniądze szczęścia nie dają – i odnosi się to w szczególności do dużych pieniędzy. Powiecie pewnie: „Daj kasę, to zobaczysz, że ja jestem inny/inna i że mnie to nie dotyczy.” Niestety prawda jest taka, że dotyczy.

Pozwólcie, że rozwinę tę przewrotną teorię.
Pieniądze. To właśnie one w zdecydowanej większości budzą nas rano do pracy i w zdecydowanej większości skłaniają do schowania naszej dumy do kieszeni, przełknięcia gorzkiego jak cholera rzeczywistego świata i zapomnienia o marzeniach, które kiedyś z taką siłą przemawiały przez nas w oczekiwaniu, że kiedyś za nimi podążymy. To przez pieniądze patrzymy na to ile samochód pali bardziej niż na to, jak wygląda. To one decydują o tym co kupujemy, a czego sobie odmawiamy. Tak naprawdę, to pieniądze decydują o zdecydowanej większości naszego życia.
[caption id="attachment_6592" align="aligncenter" width="400"]valentine heart shape made by dollars isolated on white[/caption] Obiecujemy sobie, że jak zarobimy XXX kasy, to przejdziemy sobie na emeryturę i wtedy będziemy robili to, o czym marzyliśmy. Niestety to trochę igranie z losem. Nie wiemy przecież, czy dożyjemy, czy będziemy mieli wtedy wystarczająco pieniędzy i czy nie będziemy ich musieli wydać na podlikowanie naszego zdrowia albo pomoc dzieciom albo wnukom.
A gdybym tak zaproponował zupełnie inne podejście… Gdyby spróbować zaatakować źródło a nie efekt. Gdybym powiedział, że bez względu na to, ile by to nie kosztowało (i nie tylko o pieniądze mi tutaj chodzi), to należy odpowiedzieć sobie w życiu na jedno bardzo ważne pytanie i nie wahać się wziąć sobie do serca odpowiedzi na to pytanie…
To pytanie brzmi: „Co chciałbyś/chciałabyś w życiu robić, gdybyś nie musiał się w ogóle martwić o pieniądze?”
Wbrew pozorom nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Większość stwierdzi, że podróże, spanie do południa i nic nierobienie. O ile podróże są fascynujące, o tyle nic nierobienie jest cięższe do zniesienia od ciężkiej pracy. Chodzi mi o takie zajęcie, które wykonywane nie powoduje u ciebie zmęczenia, a jedynie podekscytowanie.
Niektórym ta odpowiedź przyjdzie od razu, innym nieco później. Jedno jest ważne, warto sobie to pytanie postawić i odpowiedzieć sobie na nie.
Jak już odpowiesz sobie na to pytanie, drugim pytaniem, jakie należy sobie zadać, jest pytanie: „Jak skapitalizować moje marzenie?” Odpowiedź może nie przyjść szybko, ale jeżeli będziesz sobie to pytanie zadawać codziennie, to stanie się coś magicznego. Nagle zaczną w twoje ręce wpadać książki i informacje; nagle zaczniesz poznawać właściwe osoby, wymyślać rozwiązania i wszystko zacznie układać się we właściwym kierunku i porządku. Jedno należy wtedy zrobić. Nie zabijaj tego marzenia i spróbuj podążyć ścieżką, która zacznie się zarysowywać kompletnie znikąd.
Co dalej? Reszta zależy od ciebie i od nikogo innego! Pamiętaj słowa Konfucjusza: „Tysiącmilowa podróż zaczyna się od pierwszego kroku”.
Oto pierwszy krok dla Ciebie ode mnie. Przeczytaj “4-godzinny tydzień pracy” T. Ferrisa.